Udało nam się skontaktować z pierwszym obcokrajowcem w historii GieKSy. Argentyńczyk Guillermo Coppola bardzo ciepło wspomina pobyt w Katowicach wiosną 1991 r.

Kiedy i gdzie zacząłeś grać w piłkę? 

Zaczynałem w klubie z miasta La Plata, skąd też pochodzę. Jeśli mnie pamięć nie myli miałem wtedy 8 lat. Moim idolem od dzieciństwa był Ricardo Bochini, prawdziwa legenda klubu CA Independiente. W seniorach zadebiutowałem w 1989 roku, właśnie dla klubu z La Plata. Graliśmy przeciwko Deportivo Español w argentyńskiej ekstraklasie.

Jak to się stało, że dotarłeś do Polski? Przyjechał po Ciebie trener Orest Lenczyk? 

Tak, trener Lenczyk przyjechał do Argentyny, aby pooglądać kilku graczy. Zobaczył mnie w grze i zaproponował podróż do Polski. Nie była to dla mnie łatwa decyzja, ponieważ oznaczała wyjazd w bardzo odległe miejsce. Miałem jednak w sobie ogrom pasji do gry w piłkę, więc chciałem spróbować. Trener bardzo dobrze mówił po angielsku, a ja rozumiałem podstawy, więc wiedziałem, czego ode mnie oczekuje na boisku. 

Miałeś 21 lat. To musiał być szok, gdy trafiłeś do świata, którego nie znałeś?

Tak, ponieważ wasz kraj dopiero wychodził z komunistycznej rzeczywistości. Wszystko było bardzo stare. Teraz jednak widzę, że wiele się zmieniło. Mój przyjaciel Gija Guruli mówi, że Katowice wyglądają jak Las Vegas. Z czasów mojej gry całą drużynę wspominam bardzo dobrze. Gija traktował mnie jak własnego brata. Poza tym bardzo mi pomogli bracia Świerczewscy - Marek i Piotr, także Piotrek Prabucki, Janusz Nawrocki, Zdzisław Strojek i Dariusz Grzesik. Zawsze uśmiechnięty był nasz fizjoterapeuta Wojciech Spałek. 

Cały czas utrzymujesz kontakt z Giją Gurulim… 

Tak, co jakiś czas rozmawiamy przez WhatsApp. Mam nadzieję, że kiedyś się zobaczymy. Gija to był znakomity zawodnik. Szkoda, że ​​nie miałem okazji spotkać się z nim na boisku. Kiedy ja grałem to on leczył kontuzję, a kiedy wrócił to ja walczyłem z urazem. 

Gra w Polsce była zupełnie innym doświadczeniem dla Ciebie? Chyba w ogóle nie przypominała argentyńskiego futbolu? 

W Polsce doświadczyłem bardzo kontaktowego futbolu, bez dużej kontroli nad piłką. Mimo wszystko podobało mi się, ponieważ byłem szybkim graczem. Szkoda, że w tamtym sezonie nie udało się zdobyć mistrzostwa, bo mieliśmy znakomicie zbudowaną ekipę. Szkoda tym bardziej, że bylibyśmy jedyną drużyną w historii GKS-u, która zdobyła mistrzostwo. Z tamtego sezonu najlepiej pamiętam ćwierćfinał Pucharu Polski z Górnikiem Zabrze, w którym wyszedłem na boisko. Zagraliśmy świetny mecz, wygrywając u siebie 2:0. W finale nie zagrałem z powodu kontuzji, ale nadal czułem się zwycięzcą. Zapisaliśmy się w historii klubu i jestem z tego faktu bardzo dumny. 

Gdzie mieszkałeś? Jak sobie radziłeś z pobytem w Polsce?

Obcokrajowcy mieszkali w hotelu na ul. Ceglanej. Gija był tam z całą swoją rodziną. Kibice i mieszkańcy Katowic traktowali mnie bardzo dobrze. Do dziś jestem im wdzięczny za pomoc i życzliwość, jaką mi okazali. Niestety przygodę piłkarską skomplikowała moja kontuzja. Nigdy nie byłem w pełni zdrowy, a gdy wróciłem do Argentyny to trafiłem na stół operacyjny. 

Czy to prawda, że próbowałeś jeszcze grać w Niemczech? 

Tak, było mną zainteresowanie i któryś klub, nie pamiętam nazwy, zaprosił mnie na testy, ale ostatecznie nie doszły one do skutku i musiałem wrócić do Argentyny. 

Kontuzje okazały się dla Ciebie największym przeciwnikiem… 

Miałem zerwany mięsień, który jeszcze podczas pobytu w Argentynie nie był dobrze leczony. Pojawiło się zwłóknienie tego mięśnia, co praktycznie uniemożliwiało mi bieganie. Kontuzja, która zakończyła się operacją spowodowała długą przerwę. Potem trudno było mi znaleźć ekipę i w końcu postanowiłem, że odpuszczę i po prostu wrócę do szkoły. Ale 10 lat temu udało mi się zagrać mecz oldbojów, w którym zagrał także sam Diego Maradona. 



Ale po powrocie do Argentyny chciałeś jeszcze grać w piłkę? 

Grałem tylko rok w klubie 2 ligi, a potem stwierdziłem, że to nie ma sensu. Skupiłem się na dokończeniu nauki. W końcu ukończyłem studia jako nauczyciel wychowania fizycznego i od 26 lat uczę w tej samej szkole. Prowadzę zajęcia z wychowania fizycznego i popołudniowe lekcje piłki nożnej z chłopcami. 

Co wspominasz najlepiej z pobytu w Polsce? 

Nie ma jednej szczególnej chwili, bo dla mnie wszystko było ciekawym przeżyciem, każdy kolejny dzień. Oczywiście, mam nadziej, że kiedyś uda się jeszcze spotkać z przyjaciółmi.