Dwudziestoletni piłkarz GKS-u Katowice ma za sobą już kilka lat gry na poziomie centralnym. Bartosz Baranowicz jest zdeterminowany, by nadal się rozwijać i pomóc drużynie.

Rodzinne tradycje

Na pierwszy trening zaprowadziła mnie świętej pamięci babcia i moim pierwszym klubem była Gwiazda Ruda Śląska, czyli drużyna, która teoretycznie znana jest z futsalu. Piłka nożna jest zakorzeniona w mojej rodzinie, bo praktycznie każdy miał z nią styczność. Mój tata grał w piłkę lokalnie, jego brat także, ale musiał przestać przez problemy zdrowotne. Jeden z moich wujków grał w 3. lidze niemieckiej. Bardzo się cieszę, że wybrałem piłkę. To była trafiona decyzja. 

Początek na bramce

Zaczynałem jako bramkarz, ale z czasem stawało się jasne, że brakuje mi wzrostu. Poza tym sam stwierdziłem, że chcę grać w polu. Od razu zostałem ustawiony jako pomocnik i tak już zostało. W Gwieździe trenowałem z rok starszym rocznikiem, który prowadził mój tata. Z powodu pracy musiał zrezygnować i wtedy pojawił się temat Rozwoju Katowice. Podjęliśmy decyzję, że muszę zrobić krok w przód. W wieku 15 lat zadebiutowałem z Rozwojem w seniorach. Jestem bardzo zadowolony z okresu, jaki tam spędziłem. Teraz podobną ścieżką idzie mój brat Olaf, który także zaczynał w Gwieździe Ruda Śląska. Jego rocznik także się rozpadł i musiał przenieść się do nowego zespołu. 

Przyjmować jak Alcântara

Jestem kibicem Bayernu Monachium i moim idolem był Thiago Alcântara. Imponuje mi jego styl gry. Ostatnio z kolei oglądam m.in. Joshuę Kimmicha. Jednak od Thiago najchętniej zabrałbym to, w jaki sposób przyjmuje piłkę i od razu się z nią zabiera. Robi to na najlepszym poziomie na świecie. 

Droga na poziom centralny

Z Rozwoju przeniosłem się do Górnika Zabrze, ale nie miałem okazji zagrać w pierwszym zespole. Zdarzało się z nim trenować za czasów Marcina Brosza i potem Jana Urbana. W pewnym momencie zapadła decyzja o moim wypożyczeniu do Skry Częstochowa, co było mi bardzo na rękę. W Częstochowie udało mi się zebrać dużo doświadczenia. Przez dwa sezony regularnie grałem na poziomie pierwszej ligi. Niestety w drugim sezonie nie udało nam się utrzymać, ale na to wpływ miało wiele czynników. Ja mimo wszystko dobrze wspominam spędzony tam czas. Sztab trenerski zawsze stał na wysokim poziomie i między innymi dlatego trafiali tam młodzi gracze. Trening zawsze był przygotowany wzorowo. Dowiedziałem się tam rzeczy, o których nie miałem wcześniej pojęcia. Dzięki temu z dnia na dzień czuje się pewniej w GKS-ie, bo gramy tutaj podobną formacją. Mam za sobą dwa sezony w 1 lidze, sezon w 2 lidze i kilkanaście meczów w 3 lidze, więc mimo wieku sporo udało się już zagrać. Teraz chciałbym zaliczyć ostatni szczebel tej układanki, czyli najwyższy poziom rozgrywkowy w Polsce. 

Gra z orzełkiem 

Zacząłem od początku, bo od czasów powołań do reprezentacji U-15 i U-17 cały czas jeździłem na zgrupowania. Potem miałem chwilę przerwy, a w międzyczasie zapanowała pandemia. Udało się wrócić do młodzieżowej reprezentacji, gdy grałem w Skrze Częstochowa. To była kadra U-20 i pamiętam spotkanie z Rumunią na wyjeździe. Odnoszę wrażenie, że pokazałem się wtedy z naprawdę dobrej strony. Potem niestety w meczu ligowym nabawiłem się kontuzji i nie mogłem polecieć na zgrupowanie reprezentacji U-21 do Turcji. Żałuję także, że nie udało się zagrać w Pucharze Syrenki z powodu urazu. Graliśmy wtedy m.in. z Anglią, która miała w swoim składzie Jude’a Bellinghama czy Jamala Musialę. 

Tydzień w Liverpoolu

Pojechałem na testy do Liverpoolu, bo chciałem sprawdzić swoje umiejętności. Wtedy byłem zawodnikiem Rozwoju, jeszcze przed debiutem w seniorskiej piłce. Wspominam to jako fajną przygodę. Spędziłem w Anglii tydzień i trenowałem ze swoim rocznikiem. Wszystko tam robiło na mnie ogromne wrażenie - baza, organizacja. Na szczęście w Polsce docieramy już do tego poziomu. Pamiętam, że byłem tam w styczniu, a boiska trawiaste wyglądały tak, jak u nas w okresie letnim. Był to lekki szok. 

Nowy rozdział w Katowicach

W GieKSie zostałem bardzo dobrze przyjęty. Sprawy kontraktowe się odrobinę przeciągnęły, ale ja od początku przygotowań trenowałem z zespołem. Znałem wcześniej Patryka Szczukę i Bartka Jaroszka, z którymi byłem w Rozwoju. Natomiast z czasów w Górniku znałem się z Dawidem Kudłą. Nie miałem więc żadnych problemów z aklimatyzacją. A jak spędzam wolny czas? Głównie z dziewczyną na oglądaniu filmów i na spacerach. Mam dwa psy, więc one również wypełniają mój dzień.