W trakcie zimowej przerwy do GKS-u Katowice dołączył piłkarz, który swoją zawziętością i walecznością ma budzić postrach w szeregach rywali. Bartłomiej Poczobut ma za sobą dwa udane występy dla ekipy Jacka Paszulewicza. Poznajcie go bliżej.

Zaczynał jak wszyscy

Zaczynałem chyba jak wszyscy grając na podwórku z kolegami. Na pierwszy trening zaprowadził mnie mój tata. Dobrze to pamiętam, miałem wtedy 6 lat i byłem mocno wystraszony. Nie wiedziałem, czego mogę się spodziewać. Skupiałem się na tym, by biegać za piłką i słuchać trenera. Moim pierwszy klubem był Wielim Szczecinek. Natomiast pozycja na boisku wyklarowała się dopiero w juniorach młodszych. Od tamtego momentu grałem jako defensywny pomocnik. W tym miejscu trenerzy znaleźli moje atuty. 

Reprezentacja? Czemu nie

Myślę, że marzeniem każdego zawodnika jest gra w reprezentacji kraju. Doskonale zdaje sobie sprawę, w jakiej jestem pozycji i ile pracy mnie jeszcze czeka. Czas pokaże, co przyniesie przyszłość.

Zidane miał spokój

Ze wszystkich wspaniałych piłkarz w historii futbolu, dla mnie numerem jeden jest Zinedine Zidane. Moim zdaniem nikt nie miał w swojej grze tyle spokoju, ile miał Francuz. Gdybym miał ukraść jednemu piłkarzowi jedną konkretną umiejętność, to postawiłbym właśnie na spokój, jaki podczas gry zachowywał Zidane. Niewielu piłkarzy dysponuje lub dysponowało taką cechą. 

Sukces z Błękitnymi

Bardzo miło wspominam przygodę z Błękitnymi Stargard Szczeciński, gdy w 2015 r. jako drugoligowy zespół udało nam się awansować do półfinału Pucharu Polski i po drodze wyeliminowaliśmy Cracovię. To było dla nas wielkie przeżycie, bo nagle ludzie chcieli sobie z nami robić zdjęcia, udzielaliśmy wywiadów, braliśmy udział w programie “Łączy Nas Piłka”. Potem jeszcze udało się wygrać z Lechem Poznań na własnym boisku. Bardzo miło to wszystko z chłopakami wspominamy. Ja sam często do tego wracam oglądając wideo w internecie. 

Ktoś musi nosić fortepian

Cała moja gra wynika z mojego charakteru. Nie jestem piłkarskim wirtuozem. Jak to mówią - niektórzy muszą nosić fortepian, by kilka osób mogło na nim grać. Ja jestem od noszenia i daję z siebie zawsze sto procent. Liczę na to, że w każdym kolejnym meczu będzie to widoczne na boisku. 

Szczęśliwe ojcostwo

Uwielbiam bawić się z moim synkiem. Ma już dwa lata i nigdy się nie nudzimy. Zawsze ma mnóstwo energii. Ja wracając po treningu muszę złapać trochę odpoczynku, ale staram się mimo wszystko biegać za nim. Wieczorem opada z sił. Wtedy spędzam czas z moją żoną i to jest moja regeneracja. Mamy wtedy czas, by zjeść wspólną kolację, porozmawiać i obejrzeć film. Ojcostwo przyszło w naprawdę dobrym momencie. Urodził mi się syn, a w międzyczasie przedłużyłem kontrakt w Bytowie. Od tego momentu wszystko układa się naprawdę dobrze. Czasami przychodzę do domu wkurzony, bo nie wyjdzie mi coś na treningu, ale wystarczy jeden uśmiech syna i o wszystkim zapominam. 

Święta w Katowicach

Pochodzimy ze Szczecinka, gdzie też jest duża fabryka, więc nie odczuliśmy żadnej zmiany klimatu po przeprowadzce na Górny Śląsk. Naprawdę nam się tu podoba i planujemy w Katowicach spędzić święta Wielkanocne. Do domu mamy naprawdę daleko, więc tak po prostu będzie wygodniej. Moja rodzina jest przede wszystkim tam, gdzie moja żona i syn.