Środkowy obrońca był pierwszym letnim transferem GKS-u Katowice. Poznajcie lepiej Aleksandra Komora, który przenosiny do GieKSy traktuje jak wyzwanie.
Chłopak z Lublina
Wszystko się zaczęło dzięki mojemu tacie, który grał w piłkę i potem był trenerem. To on mnie zaprowadził na pierwszy trening. W dużym skrócie to jemu zawdzięczam, że jestem tu gdzie jestem. W wieku 6 lat dołączyłem do szkółki piłkarskiej Legionu Lublin, tam były starsze roczniki i przychodziłem, żeby się pokręcić i coś porobić z piłką. Potem na moim osiedlu otworzył się Widok Lublin. Z czasem zaczął się bardzo rozrastać, w czym brałem czynny udział. Odnosiliśmy coraz większe sukcesy, najpierw wojewódzkie, a potem ogólnopolskie. Nie mieliśmy drużyny seniorskiej, więc grałem tam do wieku juniora.
Kolejne kroki
Kilku najbardziej zdolnych piłkarzy Widoku jeździło na testy. Byliśmy m.in. w Koronie Kielce, Legii Warszawa i w Ruchu Chorzów. Ostatecznie spędziłem półtora roku w Chorzowie, gdzie grałem w Młodej Ekstraklasie i w zespołach juniorskich. Do pierwszego składu nigdy się nie przebiłem. Po tym, jak Młoda Ekstraklasa przestała istnieć, to grałem w rezerwach w 3 lidze. Następnie wróciłem do Lublina i grałem dla Motoru, gdzie zaczęła się prawdziwa przygoda z seniorską piłką. Występowaliśmy wtedy w 2 lidze, która była podzielona na wschód i na zachód. Bardzo dużo drużyn wtedy spadało i niestety nie udało nam się utrzymać. W Motorze spędziłem trzy lata i bardzo dobrze ten czas wspominam, bo pochodzę z Lublina i mam tam wielu przyjaciół. Poza tym mój tata grał i trenował Motor (Grzegorz Komor przyp. red.). Po spadku staraliśmy się odbudować Klub. W międzyczasie powstawał nowy stadion. Na mecz otwarcia graliśmy derby z Lublinianką, co było dużym lokalnym wydarzeniem. Wygraliśmy ligę, ale o awansie decydował baraż i tutaj lepsza okazała się niestety Olimpia Elbląg. Brak awansu był punktem kulminacyjnym. Obserwowali mnie wtedy trenerzy Górnika Łęczna i kolejne lata spędziłem w nowym Klubie.
15 centymetrów w rok
Jak byłem młody to grałem na ataku, ale za dzieciaka próbujesz każdej pozycji na boisku. Z czasem się to wszystko klaruje, choć w moim przypadku to nie było takie oczywiste, bo pamiętam, że jak jeździłem na kadrę województwa, to byłem tam zawsze najmniejszy i najchudszy. Fizycznie odstawałem od kolegów. Potem jednak wyskoczyłem i w rok urosłem 15 centymetrów. Miałem przez to problemy z kolanami oraz plecami. Ale już na tym etapie grałem jako obrońca.
Spokój Van Dijka
Wychować piłkarsko pomógł mi się tata i zawsze to będę powtarzał. Ale moim idolem z dzieciństwa był David Beckham. To nie miało nic wspólnego z moją pozycją na boisku, ale Beckham był wtedy bardzo popularnym graczem i wszyscy mieli jego koszulki. Gdybym mógł coś dołożyć do swojej gry od innego piłkarza, to na pewno wziąłbym spokój, jakim emanuje Virgil van Dijk. Bije od niego ogromna pewność siebie przy każdej decyzji i każdym ruchu. Zawsze wie, co robi i nie ma w jego grze gwałtownych reakcji. To robi naprawdę olbrzymie wrażenie, bo on w każdym elemencie jest bardzo rozwinięty. Na pewno do takiej gry chciałby dążyć każdy piłkarz.
Debiut w Ekstraklasie
Debiutowałem w meczu z Koroną Kielce na prawej obronie (jako zawodnik Górnika Łęczna przyp. red.). To była moja pierwsza styczność z tą pozycją. Wtedy w Górniku pracował trener Andrzej Rybarski i stwierdził, że będzie mi łatwiej wejść jako prawy obrońca, bo z tamtej strony ogranicza mnie linia boiska i mam mniej rzeczy do ogarnięcia (śmiech). To była duża euforia i ekscytacja, tym bardziej, że wygraliśmy 4:0. Zapamiętam ten dzień na całe życie. Z czasem na boku obrony wychodziła m.in. moja mniejsza zwrotność i było wiele meczów, w których po prostu nie dawałem sobie rady. Ten pierwszy okres w Łęcznej to był dla mnie duży przeskok i momentami zderzenie ze ścianą. Z perspektywy czasu łatwo mi o tym mówić, bo wiele rzeczy teraz rozumiem. To była dla mnie bardzo cenna lekcja. Może trochę za późno pewne rzeczy do mnie dotarły i popełniałem za dużo błędów. Wtedy Górnik spadał z ligi, więc mentalnie także nie było łatwo sobie z tym poradzić. Ta lekcja pomogłą mnie ukształtować. Przyjąłem wówczas dużo krytyki, ale z czasem widziałem, że tamten okres był pomocny.
Awans w czasach COVID-u
Najlepszy moment w mojej karierze to awans do Ekstraklasy z Podbeskidziem. Niestety graliśmy wtedy przy pustych trybunach z powodu pandemii. Nie czuło się meczowej atmosfery. Jednak jak grasz o coś, to odczuwasz zupełnie inny rodzaj emocji. Na boisku wychodzi się zupełnie inaczej, niż gdy wyłącznie skupiasz się na walce o utrzymanie w lidze. Miałem wtedy bardzo dobry okres, bo wskoczyłem do pierwszego składu i graliśmy naprawdę dobrze.
Kontuzja
Doznałem urazu kolana grając w Łęcznej. Wtedy u trenera Franciszka Smudy regularnie wychodziłem na boisko i nagle przytrafił się uraz, który mnie wyeliminował na rok z grania w piłkę. Na domiar złego miałem z tym kolanem komplikacje. Z wiekiem nauczyłem się jednak radzić z kontuzjami, zwłaszcza mentalnie. To jest niestety wpisane w sport. Czasami nawet, gdy dobrze się prowadzisz i o siebie dbasz to przytrafia się pechowy uraz i nie da się tego przewidzieć. Nie wiesz, jaka jest przyczyna, bo gdybyś wiedział, to byś do tego nie dopuścił.
Transferowa plotka
Zimą mówiło się wiele o moich przenosinach do Śląska Wrocław. Owszem było ze strony Śląska zapytanie, ale na tym sprawa stanęła. Nagle jednak czytałem, że mam zaplanowane testy medyczne, potem ktoś zasugerował, że ich nie przeszedłem, skoro nie pojawia się na ich temat żadna informacja. Było wiele doniesień, które nie miały nic wspólnego z prawdą. To mi nie pomagało, bo nie lubię zamieszania wokół swojej osoby. Poza tym dobrze czułem się w Resovii i miałem stabilną pozycję w składzie. Wracałem wtedy po kontuzji i wszyscy na mnie w Klubie czekali, co było dla mnie bardzo ważne. Chciałem jak najszybciej wrócić i pomóc chłopakom.
Przyjazne Katowice
Jestem bardzo pozytywnie zbudowany, bo już w pierwszych dniach poczułem, że jestem częścią wielkiego Klubu. Cała szatnia zmierza w jedną stronę, nie ma tutaj grupek i podziałów. Chcemy być jednością i widać to zarówno na boisku, jak i poza nim. Organizacyjnie wszystko jest na miejscu i naprawdę dobrze zostałem tutaj przyjęty. Uważam, że GieKSa to dla mnie krok naprzód, także sportowo. Długo się zastanawiałem nad tym, czy opuścić Resovię, która także przedstawiła mi ofertę. Czułem się tam dobrze i miałem mocną pozycję, ale stwierdziłem, że to czas, by rzucić sobie nowe wyzwanie. Chciałem trafić do Klubu, który stawia przed sobą walkę o najwyższe cele. Towarzyszy Ci wtedy inni rodzaj adrenaliny. GKS ma fajną społeczność kibicowską, która chce widzieć swoją drużynę walczącą do utraty tchu i takie aspekty dla mnie jako piłkarza także są bardzo ważne. Takie czynniki determinują rozwój.
Mól książkowy
Ogólnie jestem domatorem. Czasami z dziewczyną wyjdę na spacer albo coś zjemy w restauracji. Dużo czytam i słucham podcastów. Interesuję się także tematem kryptowalut. Staram się także utrzymywać zdrowy tryb życia. To wszystko wypełnia mi dzień.