Młody i ambitny, a przede wszystkim zapracowany od rana do wieczora. Trener Mateusz Łajczak podzielił się z nami swoimi spostrzeżeniami na temat pracy w sztabie szkoleniowym Jerzego Brzęczka oraz opowiedział o swojej przygodzie zawodowej w GKS-ie Katowice.
Jak podsumujesz ten kończący się 2015 rok w twoim życiu zawodowym?
- Na pewno ten rok był przede wszystkim rokiem gruntownych, ale pozytywnych zmian w moim życiu zawodowym. Na jego początku ukończyłem Klinikę Trenerską Metodologii Coerver Coaching, a potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. Zostałem zaproszony do współpracy ze sztabem pierwszego zespołu przez trenera Piotra Piekarczyka. W sztabie pierwszego zespołu jestem do dzisiaj. Był to rok, w którym doszło do wielu zmian, ale jestem z niego zadowolony. Zobaczymy, co będzie dalej. Liczę, że kolejny rok będzie co najmniej równie udany jak poprzedni albo i nawet lepszy.
Miałeś okazję nabywać doświadczenia w ekstraklasowym Lechu Poznań. Jaki to był dla ciebie czas?
- Pobyt w Lechu Poznań na stażu dał mi dużo do myślenia pod względem organizacji pracy. Starałem się nabyte tam doświadczenia wdrożyć w mojej codziennej pracy przy Bukowej, szczególnie, jeśli chodzi o budowanie jednostek treningowych. To był bardzo pozytywny bodziec, pokazał mi, co muszę poprawiać i nad czym pracować.
W jaki sposób rozwijasz swoje umiejętności trenerskie?
- Mój rozwój trenerski rozpocząłem od zdobycia tytułu instruktora sportu, potem odbyłem kurs UEFA B w Niemczech, organizowany przez krajowy związek piłkarski. Kolejno uzyskałem tytuł Trenera II klasy Mistrzowskiej. Następnie zdecydowałem się na studia doktoranckie na AWF-ie. Miałem okazję być również prelegentem na konferencji trenerów Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej z zakresu zastosowania metodologii Life Kinetik w piłce nożnej. Ostatnio rozpocząłem również studia podyplomowe na kierunku "Analiza gry zespołowej specjalizacja: piłka nożna". Zdałem egzaminy wstępne na Kurs UEFA A i czekam na jego inaugurację. Trochę tego jest, ale staram się cały czas rozwijać, by sprostać coraz to nowszym trendom i wymaganiom współczesnego futbolu.
Ile godzin ma doba zapracowanego trenera Mateusza Łajczaka?
- Śmiało mogę powiedzieć, że moja doba ma zdecydowanie za mało godzin, a tydzień za mało dni. Czasem niestety brakuje czasu na życie prywatne. Będąc asystentem trenera pierwszego zespołu, równocześnie pełnię funkcję trenera rocznika 2000 w Akademii Piłkarskiej "Młoda GieKSa”. Dodatkowo prowadzę jeszcze treningi pozycyjne środkowych pomocników dla wyróżniających się zawodników na tej pozycji w swoich drużynach. Do niedawna byłem także trenerem rocznika 2004, ale ze względu na nadmiar obowiązków musiałem zrezygnować z tego stanowiska. Obowiązki wynikające z łączenia pracy w pierwszym zespole i akademii sprawiają, że czasami rozpoczynam dzień w pracy o godz. 7., a kończę o 19. z krótką przerwą na obiad. Po powrocie do domu czeka mnie jeszcze analiza treningów, rozplanowanie mikrocykli, a także planowanie bieżących zajęć. Czerpię wielką radość oraz satysfakcję z mojej pracy. Grunt to robić to, co się kocha, a w moim przypadku tak jest, stąd nie narzekam, tylko realizuję swoje pasje i marzenia.
Jak układa ci się współpraca ze sztabem szkoleniowym pod wodzą trenera Jerzego Brzęczka?
- Trener Jerzy Brzęczek wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie swoim profesjonalizmem, który wprowadza do zespołu oraz tym, w jaki sposób prowadzi trening. Widać, że ma swoją filozofię opartą na grze ofensywnej, która także jest mi bliska. Każdy miesiąc, tydzień, trening jest starannie zaplanowany, jeśli chodzi o zawartości lub obciążenia treningowe. Staram się czerpać z jego wiedzy oraz przełożyć to na własny model trenowania, a także wdrażać pewne rozwiązania w Akademii Piłkarskiej "Młoda GieKSa", by młodym adeptom piłki nożnej łatwiej było wejść do pierwszego zespołu.
Co oznacza przerwa w rozgrywkach dla każdego przedstawiciela sztabu szkoleniowego GKS-u Katowice? Jak będą wyglądały najbliższe tygodnie twojej pracy?
- Ostatni trening odbyliśmy 11 grudnia i rundę zakończyliśmy uroczystą galą Złote Buki. Zawodnicy mają przygotowane rozpiski od trenera przygotowania motorycznego i do 11 stycznia będą trenować indywidualnie. Czekają nas następnie dwa obozy i dwa miesiące przygotowań. Mamy do wykonania ciężką pracę, której efekty - mam nadzieję - będą widoczne już na wiosnę. Z niecierpliwością będę oczekiwał inauguracji wiosennych rozgrywek.