Legenda GKS-u Katowice ostatnie spotkanie przy Bukowej oglądała z trybun. Postanowiliśmy spytać Franciszka Sputa o jego przemyślenia na temat gry podopiecznych trenera Rafała Góraka.

Czy pan także czuje niedosyt po meczu z Termaliką? 

Szkoda tego wszystkiego, bo jeśli masz jednego zawodnika więcej i wygrywasz 2:0, a mecz kończysz remisem po golu straconym w ostatnich sekundach, to możesz się… zdenerwować. Taka jest piłka nożna, ale na pewno wszyscy czuliśmy wtedy złość. Graliśmy ze spadkowiczem, więc przed meczem zapewne wiele osób wzięłoby remis w ciemno. Ale trzeba robić wszystko, by takich błędów nie popełniać, zwłaszcza gdy ma się rywala na widelcu. My też często tracimy bramki, bo ktoś nie został odpowiednio pokryty. Trzeba więc na bieżąco te wszystkie elementy usprawniać. 

Z gry GieKSa wyglądała w miarę poprawnie. To jest dopiero początek sezonu, więc nie ma potrzeby działać zbyt pochopnie. Jestem pewny, że trener Górak przekazał drużynie odpowiednie uwagi. Nie róbmy z tego tragedii. Po dwóch meczach mamy 4 punkty, a rywale byli naprawdę mocni. Musimy jednak nauczyć się regularnie wygrywać na własnym boisku. Zawsze powtarzam, że atak pozycyjny nie jest mocną stroną polskiej piłki klubowej. Dlatego wielu klubom lepiej się gra na wyjeździe, gdy gospodarze czują się w obowiązku obrony własnego boiska i atakują. Ale wiemy, co by się działo, gdybyśmy grali przy Bukowej tak, jak gramy na wyjeździe. Kibice nie byliby zadowoleni z takiego stylu… 

Podoba się panu to, jak GieKSa rozwija się pod okiem trenera Rafała Góraka i dyrektora Roberta Góralczyka? 

Ja twierdzę, że to jest bardzo dobra droga i mam nadzieję, że nadal będziemy zmierzali w tym kierunku. Teraz zespół ma naprawdę ciekawy okres, bo walczy z mocnymi drużynami i ma szansę, by zadomowić się w tej górnej części tabeli. Widzę, że ta drużyna jest zaangażowana; że chłopcy naprawdę chcą walczyć o każdy metr boiska. Zdarzają się oczywiście proste błędy, dlatego trzeba cały czas pracować. Nie robiłbym jednak żadnych nerwowych ruchów. Po dwóch meczach mamy 4 punkty i to jest dobry wynik. Gdyby ktoś mi powiedział przed rozpoczęciem sezonu, że tak to będzie dla nas wyglądać to byłbym umiarkowanie zadowolony. 

Trzeba także podkreślić, że w tym roku Fortuna 1 liga jest naprawdę ciekawa…

Mamy o co walczyć. Przed nami wiele hitowych meczów. Teraz jedziemy do Bielska-Białej na Podbeskidzie, potem walczymy u siebie z Zagłębiem Sosnowiec, a za moment mecz z Wisłą Kraków. Sami widzicie, że to nie są byle jacy rywale. Wszystkie drużyny w tej lidze prezentują dobry poziom. Moim zdaniem w każdym meczu wynik jest sprawą otwartą i nie ma jasno określonego faworyta. Mam nadzieję, że na meczu z Zagłębiem uda mi się pojawić. 

Również mamy taką nadzieję, panie Franciszku. Słyszeliśmy, że jest pan po operacji?

Tak, mam nowe kolano [śmiech]. Jestem trzy miesiące po operacji, ale już normalnie chodzę. Groziły mi kule, więc musiałem operację wykonać. Poruszam się już normalnie, bez problemu chodzę po schodach. Córka wyjechała na wczasy, więc jestem teraz na Podlesiu i z pieskiem wychodzę na spacery. Pod koniec sierpnia wyjeżdżam na wczasy, dlatego postaram się jeszcze przy Bukowej zameldować. 

Mecz z Zagłębie to prestiżowe spotkanie…

No tak, jakby nie było to rywal zza miedzy, z którym stoczyliśmy już wiele zaciętych starć. Pamiętam, jak za moich czasów za zwycięstwo dostawaliśmy premię 100 złotych, a jak były mecze z rywalami ze Śląska i Zagłębia, to nawet 500 złotych. Każdy chciał być wtedy najlepszy w tej rywalizacji klubów z województwa śląskiego. Wtedy derby się grało w co drugim meczu ligowym, bo tyle było zespołów z naszej okolicy. Dla nas to zawsze była motywacja. Dlatego na mecz z Zagłębiem Sosnowiec chłopaki na pewno będą dodatkowo nakręceni. GieKSa musi tylko wyciągać ze swojej gry odpowiednie wnioski i wykorzystywać nadarzające się sytuacje. Jeśli my ich nie wykorzystamy, to wykorzysta je rywal, jak było zresztą w ostatnim meczu. 

Wynik trzeba przede wszystkim wybiegać na boisku. Trochę szczęścia oczywiście zawsze się przyda, bo przecież jak go nie ma, to nawet w drewnianym kościele cegła na głowę spadnie [śmiech]. Trzeba jednak temu szczęściu pomóc. 

Przy okazji meczu z Termaliką spotkał się pan z innymi legendami GieKSy.

Mamy w Klubie swój stolik i zawsze sobie razem przy okazji meczów siadamy. Teraz było naprawdę dużo moich kolegów, bo przecież przyszli Józef Morcińczyk, Gerard Rother, Lechosław Olsza, Gienek Pluta czy Jacek Góralczyk. Nawet spotkałem Marka Koniarka. Trzeba było z krzesłem stać, bo jak się wróciło do stolika, to już go nie było [śmiech]. Mnie ostatnio brakowało, bo miałem operację i potem rehabilitację, ale zawsze, gdy mogę i czuję się na siłach, to jestem na stadionie. 

KARNETY I BILETY W SPRZEDAŻY! DO ZOBACZENIA PRZY BUKOWEJ.