„Przepraszam” i „wybaczcie” to za mało

22.05.2019 14:54

Rozmowa z pomocnikiem Adrianem Błądem.

Minęło kilka dni od spadku. Potrafisz już na chłodno ocenić to, co stało się w meczu z Bytovią?

- Jeszcze trochę czasu minie, zanim wszyscy sobie to poukładają, bo nikt nie zakładał takiego scenariusza, zwłaszcza w takich okolicznościach. Patrząc na to, jak sezon został rozstrzygnięty to ciężko o jakiekolwiek mądre słowo. Jest to bardzo ciężki moment dla nas i dla kibiców. Zamiast bić się o Ekstraklasę, zeszliśmy szczebel niżej. Każdy zdaje sobie sprawę z tego, że to my - piłkarze - zawiniliśmy, bo to my wychodziliśmy na boisko. Wiem, że słowa „przepraszam” i „wybaczcie” to za mało... Pojawiły się głosy, że jesteśmy najemnikami i nam nie zależy, ale ja spędziłem tu ostatnie dwa lata i tak mocno zżyłem się z otoczeniem, że nie jest mi to wszystko obojętne.

Oglądałeś powtórkę meczu z Bytovią? 

- Oglądałem, ale moim zdaniem do naszego spadku przyczyniło się więcej meczów, które zremisowaliśmy albo przegrywaliśmy. Mecz z Bytovią był oczywiście naszym gwoździem do trumny. Co do tej sytuacji z doliczonego czasu.... Kryliśmy zawodników, którzy byli w świetle bramki. Bramkarz Bytovii wbiegł zza szesnastki i uderzył piłkę tak, że nie jeden snajper by się tego nie powstydził. Chyba nikt nie wymyśliłby takiego scenariusza. Oczywiście ta sytuacja zaważyła, ale było wiele meczów, które powinniśmy wygrać, jak ze Stomilem Olsztyn u siebie, czy z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza na wyjeździe. Nie wspominając jesieni. Porażki u siebie z Garbarnią Kraków i Wartą Poznań dla kibiców były na pewno żenującym doznaniem.

Starasz się postawić diagnozę temu nieudanemu sezonowi?

- Czynników było wiele, ale wina w głównej mierze spada na nas. Możemy np. mówić o braku koncentracji, gdy traciliśmy bramki w ostatnich minutach. Głosów na ten temat będzie wiele, ale każdy musi zacząć od siebie i zastanowić się, czy dał drużynie wystarczająco dużo.

A czy jest odpowiedź na to, że w sezonie wygraliśmy na Bukowej tylko jeden mecz?

- Mówiono, że na Bukowej jest za duża presja, ale ja powtarzałem w rozmowach, że u siebie gramy w dwunastu. Dla mnie jakakolwiek presja była mitem. Każdy z nas chciał grać przy dopingu naszych fanów, zwłaszcza, że ci jeździli także za nami kilkaset kilometrów. To nie jest też tak, że na wyjazdach mieliśmy grać inaczej, a na Bukowej inaczej.

Jako lider tego zespołu czułeś na sobie większą presję?

- Na pewno czułem się odpowiedzialny za tę drużynę, bo przecież strzelałem bramki i decydowałem o losach tego zespołu. Po meczu w Poznaniu wierzyłem, że jako drużyna poradzimy sobie z tym wyzwaniem. Myślałem, że skoro Bytovia przed spotkaniem z nami wygrała w rundzie jeden mecz, to dlaczego mieliby wygrać z nami? Boli mnie jednak to, że stwarzaliśmy sytuacje, a nie byliśmy ich w stanie przełożyć na gola i tak było w wielu spotkaniach tej rundy. Bytovia czekała na nasze błędy indywidualne w obronie i na stałe fragmenty gry. Strzelili w ten sposób dwie bramki. Moje trafienia z całego sezonu nie mają teraz najmniejszego znaczenia. 

Jak przekuć te złe doświadczenia w coś dobrego?

- Ja w zasadzie nadal próbuję zrozumieć, jak to wszystko mogło się wydarzyć. Gdy podpisywałem nowy kontrakt to myślami wybiegałem już w nowy sezon i zastanawiałem się, jak będzie dla nas wyglądał. Rzeczywistość mnie zweryfikowała. W piłce nie można sobie niczego zakładać i wybiegać pewnie w przyszłość. Wszyscy na razie czekamy na to, co się wydarzy i jaki będzie plan wobec klubu. Zdajemy sobie sprawę, że nie wszyscy pozostaną w swoich rolach.

Najważniejsze jest teraz to, by za wszelką cenę podnieść się z kolan i udowodnić, że nasze miejsce nie jest w 2 lidze?

- Dopiero w tej sytuacji wyjdzie, kto jest w stanie udźwignąć to wszystko i kto jest gotów wziąć na siebie odpowiedzialność. Myślę, że są w naszej szatni gracze, którzy będą gotowi ciągnąć wózek dalej. Przez pryzmat nie tylko własnych doświadczeń wiemy, że budowanie co chwila drużyny od nowa nie ma większego sensu. Na pewno potrzebujemy odpowiedniego lidera w postaci trenera. Trzeba będzie wszystko poukładać od nowa - na boisku i w naszych głowach.

Rozmawiałeś z kibicami po sobocie?

- Cała Polska myśli, że kibice, którzy wybiegli na boisko byli agresywnie nastawieni, ale to nieprawda. Do mnie podbiegło dwóch kibiców ze łzami w oczach, pytających jak to się wydarzyło. Było widać ich szok i niedowierzanie. Ale wiem, że ci kibice od klubu się nie odwrócą, a GieKSa stanie na nogi i będzie jeszcze dobrze.

Partner strategiczny
Partner Kluczowy
Partner Wiodący
Klub Biznesu
Partner techniczny
Partnerzy
Fortuna 1 Liga